Pewnego dnia zaparzyłem kawę (jedyną słuszną - z kawiarki) i przysiadłem do tematu, który chcemy z Monologiem omówić. A chodzi o domowy zapas żywności. No wiecie - survival, puszczaństwo, te sprawy - wszystko fajnie, ale zapas żywności w domu powinny być. Tak na wszelki wielki. Po sprawdzeniu jakie to ciekawe rzeczy piszą nam internety, to doszedłem do wniosku, że wiele w tej polskiej sieci nie znajdziemy. Dużo ogólników, mało konkretów - takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Co innego wersja English wujka googla. Tam to już jest używanie. W Stanach można znaleźć nawet gości, którzy tworzą przepisy kulinarne ze składników z domowych prepperskich spiżarni. Ciekawa koncepcja. Ktoś podejmuje wyzwanie? Same zapasy żywności na trudne czasy nie kojarzą się dobrze. Przynajmniej mam takie wrażenie. Jeśli się z kimś rozmawia na ten temat, to jest w oczach rozmówcy taka iskierka uśmiechu. Szydery może. Czasami dyskutant potwierdzi, iż przecież zapas jakiś tam posiada, ale mimo teg...
Nasze spojrzenie na przetrwanie